Przed godziną szóstą 1 września warszawiacy usłyszeli syreny alarmowe. Powszechnie sądzono, że to kolejny próbny alarm bombowy. Wrzesień okazał się jednak próbą wytrzymałości psychicznej i fizycznej Polaków.
„Ogłaszam alarm dla miasta Warszawy” – usłyszeli 1 września w radioodbiornikach mieszkańcy stolicy. Pierwszy dzień II Wojny Światowej rozpoczął się, a wielu warszawiaków nie mogło uwierzyć w prawdziwość tych wydarzeń. Konflikt przyjmują z niedowierzaniem, zaś pierwszy nalot i walki powietrzne nad miastem uważane były za manewry, a alarm za sprawdzian obrony przeciwlotniczej. - Byłam wtedy w domu na Żoliborzu i poszliśmy na dach z bratem popatrzeć, kto to leci, co to za samoloty. Bo nie wierzyliśmy jeszcze w wojnę – wspominała po latach Krystyna „Chinka” Batycka, która w ’44 podczas Powstania Warszawskiego była sanitariuszką. Tętno metropolii liczącej wówczas 1,3 mln mieszkańców, ani na moment nie zmalało.
Pojedynek lotników nad pl. Inwalidów
Niemcy za cel obrali wyeliminowanie polskiego lotnictwa bombardując Okęcie, a także bloki mieszkalne na Rakowcu oraz Kole. Józef Małgorzewski z Polskiego Radia notuje: „Nastrój w mieście jest dość dobry. Nie widać lęku ani grozy, raczej zaciętość, wolę oporu, odwetu”. Wówczas panowało przekonanie, że Polacy tę wojnę wygrają. - Wybuch wojny – wtedy mieszkałem na Żoliborzu. Pamiętam pierwszą walkę powietrzną nad placem Inwalidów, jaką nasi lotnicy toczyli z Niemcami. W zasadzie trudno powiedzieć, czy to było dla nas zaskoczenie, bo to wszystko wisiało w powietrzu już od wiosny 1939 roku. Z tym że wszyscy byliśmy, całe społeczeństwo, raczej dobrej myśli, że pójdziemy w głąb Rzeszy, a nie oni do nas. Rzeczywistość była inna – mówił powstaniec Juliusz „Julek” Kulesza.
Entuzjazm przeradza się w rosnące zaniepokojenie
Entuzjazm Polaków podtrzymywała Wielka Brytania ogłaszając trzeciego września przystąpienie do wojny. Pod ambasadą brytyjską na Nowym Świecie zebrały się radujące tłumy. Atmosferę tamtych dni Krystyna Batycka opisuje jako pełną entuzjazmu. - Jadący na front żołnierze byli tak przekonani o tym, że szybko pokonają wroga, że wtedy jeszcze była raczej dobra atmosfera. A pamiętam też przyjemną sytuację, kiedy pani Hanka Ordonówna… Jak się nazywał piosenkarz? Mieczysław Fogg, harmonista, przyszli na dworzec i zrobili koncert dla odjeżdżających na front żołnierzy – relacjonuje.
To były ostatnie chwile radości. Rosło zaniepokojenie. Czwartego września podjęto decyzję o częściowej ewakuacji urzędów centralnych do Lublina. Następnego dnia stolicę opuszcza prezydent RP Ignacy Mościcki. Pojawiło się rozgoryczenie, a przez mosty na Wiśle, w kierunku wschodnim, uciekali przed wojną. 8 września do stolicy dotarły pierwsze kolumny niemieckich czołgów, a kilka dni później Niemcy zamknęli miasto w oblężeniu.
Umieszczając cytaty świadków wybuchu wojny korzystałem z Archiwum Historii Mówionej.
Napisz komentarz
Komentarze