Mariusz Mazur – trener-instruktor karate, były znakomity zawodnik, posiadacz 5. dana, organizator imprez sportowych, założyciel i twórca Bielańskiego Klubu Kyokushin Karate.
Karate zadebiutuje na igrzyskach olimpijskich w Tokio w 2020 r. Będzie to karate reprezentowane przez organizację World Karate Federation (Światową Federacje Karate). Tymczasem istnieje ponad 100 stylów tej sztuki walki. Sam uprawiam gōsoku-ryū. Pan reprezentuje kyokushin, które trenuje Pan w prowadzonym przez siebie Bielańskim Klubie Kyokushin Karate (BKKK). Co charakteryzuje ten styl i wyróżnia go na tle innych?
Twórca naszego stylu Masutatsu Ōyama, który wygrał pierwsze mistrzostwa w Japonii po II wojnie światowej (dokładnie w 1947 r. – przyp. M.B.), uznał, że system stworzony przez ówczesną Organizację Karate nie oddawał tego, co powinien, czyli realnej walki. Na początku kształtowania się stylu kyokushin były zatem dozwolone właściwie wszystkie elementy i techniki, które mogły pojawić się w prawdziwej walce. Z uwagi na ten realizm system okazał się bardzo kontuzjogenny, dojo (w języku japońskim miejsce treningów sportów walki – przyp. M.B.) zamieniło się w pole brutalnej walki. Aby umożliwić swoim uczniom rozwój w prawdziwej walce, Ōyama postanowił ograniczyć reguły walki, wyłączając uderzenia na głowę oraz dźwignie i rzuty. W ten sposób powstał system realnej walki, z pewnymi ograniczeniami. Karate Ōyamy stało się niezwykle popularne. W latach 80. i 90. była to największa organizacja sztuk walki na świecie.
Czy uważa Pan, że fakt, iż karate – pochodzące przecież z Okinawy w Japonii – zadebiutuje na igrzyskach olimpijskich w kraju swego pochodzenia, sprawi, że zwiększy się świadomość przeciętnego człowieka na temat tego sportu? Do tej pory wielu uważa, że to nie tyle sztuka samoobrony, ile „agresywna walka”, nie widząc w tym całej otoczki: ideologii, pewnej etykiety, ciągłego samorozwoju psychicznego i fizycznego, kodeksu etyczno-moralnego czy pierwiastka filozoficzno-duchowego.
To trudno ocenić. Przede wszystkim dlatego, że nie wiadomo, czy po igrzyskach w Tokio karate w ogóle utrzyma się w programie igrzysk. Druga sprawa jest taka, że w świadomości społecznej, dzięki kulturze masowej, karate istnieje jako forma samoobrony, ale wartości związane z karate, o których Pan wspomniał, też są już lepiej kojarzone i utożsamiane z tym sportem. Dziedzictwo karate, z walką o jego tożsamość i godność, na szczęście przetrwało. Dlatego wielu ludzi dobrze odbiera karate, a tak dużo dzieci na całym świecie, także w Polsce, garnie się do tego sportu. Trudno powiedzieć, co się wydarzy po igrzyskach w Tokio. WKF (World Karate Federation – przyp. M.B.) jest zamknięte na środowisko karate kontaktowego, ponieważ pomimo wielu prób i spotkań to karate kontaktowe nie połączyło się z bezkontaktowym, a więc takim, jakie będzie obecne na igrzyskach. Jestem przekonany, że świadomość w zakresie karate kontaktowego będzie rosła, ponieważ jego istotą są uniwersalne wartości: szacunek do ludzi i przyrody, pokora, uprzejmość, siła wynikająca z wrażliwości i chęci niesienia pomocy słabszym. Coraz mniej pewne czasy i degradacja środowiska powodują, że ludzie chętnie sięgają do tradycyjnych sztuk walki, które są kontynuacją prastarej tradycji walki o godność.
Inna sprawa, że skupiając się na kwestiach czysto sportowych, większość ludzi sprowadza karate do kopnięć i uderzeń, a karate to przecież także bloki, chwyty czy podcięcia.
Karate wywodzi się
ze sportów budō, obejmujących różne sztuki walki. Po I i II wojnie podzielono
sztucznie sporty budō m.in. na karate, judo czy aikido. Wcześniej nikt takiego
podziału nie wprowadzał, a ludzie przez tysiące lat doskonalili swoje umiejętności
zarówno w walce wręcz, jak i w walce z bronią białą. Później, na potrzeby
sportu, te sztuki walki stały się odrębnymi dyscyplinami. Powstawało bardzo
wiele sportów walki. Powstają kolejne, jak choćby MMA. Wiele z nich zawiera
zatem te same elementy czy techniki i trudno precyzyjnie mówić o ich skuteczności.
Jeśli władze Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego (MKOl – przyp. M.B.)
zdecydują się wprowadzić obok taekwondo (w wersji olimpijskiej reprezentowane
przez federację World Taekwondo – przyp. M.B.) także karate kontaktowe, to ten
sport się przebije globalnie. Tak jak judo we Francji, gdzie zaczęło się rozwijać
w latach 50.
Dziś Francja to potęga w tej dyscyplinie. Judo, a także karate bezkontaktowe,
jest tam obecnie niezwykle popularne. W Polsce popularność tych dyscyplin nie
jest tak duża. Wynika ona ze świadomości społecznej, jednak nie ma systemowego
wsparcia ze strony ani związków sportowych, ani mediów. W tych ostatnich
dominuje piłka nożna. Powtórzę, że uniwersalne wartości, które promuje karate –
jak choćby szacunek do rodziców, osób starszych czy przeciwnika, a także
codzienna praca nad sobą – bardzo wpływają na popularność tego sportu.
Rzadko zdarza się, by dyscyplina wypadła z programu igrzysk już po jednej edycji. Mam nadzieję, że karate też to nie spotka.
Regulamin MKOl pozwala na wprowadzenie do programu igrzysk nowych dyscyplin, które są popularne w regionie, w którym dane igrzyska się odbywają. MKOl się na to otworzył. Swego czasu zostało jasno powiedziane przez władze WKF, że na kolejnych igrzyskach, w Paryżu w roku 2024, karate już nie będzie – ale może to się zmieni. Według mnie zdecydowanie ważniejsze jest to, jak ludzie postrzegają ten sport, niż to, co postanowią władze takiej czy innej federacji. Aktualnie Polski Związek Karate, któremu daleko do ideału, zrzesza ponad 300 klubów – to świadczy o popularności tej dyscypliny.
Karate uprawia Pan od 12. roku życia. W latach 90. należał Pan do czołówki polskich zawodników. Posiada Pan 5. dan (termin określający poziom/stopień mistrzowski w sztukach walki - przyp. M.B.). Będąc na studiach na warszawskiej AWF (Akademia Wychowania Fizycznego – przyp. M.B.), założył Pan, funkcjonujący do dziś, BKKK. Proszę przybliżyć nam jego misję i sposób działania.
Przede wszystkim miałem olbrzymie szczęście, że trafiłem na wspaniałych ludzi. Bardzo dużo zawdzięczam shihanowi (japońskie słowo oznaczające instruktora, nauczyciela, trenera, ale także tytuł honorowy nauczyciela modelowego lub „nauczyciela wyznaczającego standardy” – przyznawany certyfikatem licencyjnym w japońskich sztukach walki instruktorom poziomu mistrzowskiego – przyp. M.B.) Maciejowi Mierzejewskiemu, od 1988 r. mieszkającemu w Kanadzie, który mnie wprowadził w karate. To on mnie zainspirował, by wziąć udział w rywalizacji sportowej i poświęcić temu życie. Również postawa mistrza Ōyamy i jego filozofia zaimponowały mi do tego stopnia, że chciałem je przekazywać innym, widząc w tym wielki sens. Dzięki temu też zmieniłem swoje podejście i postępowanie. Zrozumiałem, że trening nie polega tylko na tym, że człowiek doskonali swoje umiejętności w walce, ale także wpływa pozytywnie na rozwój osobowości i psychiki oraz postrzeganie świata. To wszystko sprawiło, że chciałem się jeszcze bardziej zaangażować i dlatego założyłem Bielański Klub Kyokushin Karate. Na początku działaliśmy na AWF, gdzie robiliśmy wiele interesujących imprez i zarażaliśmy młodych ludzi tym, co sami przeżyliśmy. Z czasem powstał bardzo prężnie działający klub, który jest rozpoznawalny nie tylko w Polsce, ale też w Europie, a nawet na świecie.
Jest Pan nie tylko wybitnym byłym zawodnikiem, instruktorem i prezesem klubu, ale może przede wszystkim bardzo sprawnym organizatorem imprez sportowych. W 1998 r. Europejskim Turniejem Mistrzów zapoczątkował Pan cykl mistrzostw Europy karate kyokushin w kategorii open. Był Pan głównym organizatorem mistrzostw Europy w Warszawie w 2004 i 2015 r. Organizuje Pan też cykliczną galę sportów walki Kokoro Cup. Proszę powiedzieć coś więcej o najbliższej edycji.
Ta impreza ciągle ewoluuje. Przed nami już 12. edycja prestiżowego turnieju, który ma dobrą markę w świecie. Poza pierwszoplanowym dla nas turniejem mistrzów postanowiliśmy, że w tym roku zorganizujemy także turniej dla juniorów. Chcemy też, by mieli oni możliwość obserwowania i uczenia się od najlepszych zawodników. Ponieważ istnieje duże zainteresowanie startami, postanowiliśmy, że międzynarodowy turniej juniorów będzie się odbywał równolegle z zawodami seniorów.
Ale rywalizacja będzie tylko w karate kyokushin?
Doszliśmy do wniosku, że będziemy promować tylko karate kontaktowe, w którym się specjalizujemy. Chcemy skupić się na tym, na czym znamy się najlepiej. Po pierwsze, zapraszać możliwie najlepszych zawodników i tym samym inspirować młodych ludzi, dając im możliwość bezpośredniego kontaktu np. poprzez wspólne treningi i obserwowanie w ich trakcie trudnej rywalizacji sportowej. Nie mniej ważne jest rozwijanie wewnętrznej wrażliwości w taki sposób, by przekuwać ją w siłę i pewność siebie. Może nie każdy zostanie mistrzem w aspekcie fizycznym, ale na pewno przy ciągłej pracy nad sobą możesz zostać mistrzem swego wnętrza, swego ducha. Nikt inny, tylko ty będziesz o tym wiedział, będziesz to czuł. Dopiero wtedy osiągniesz stan ducha umożliwiający ci, jak mawiali mistrzowie: „Iść spokojnie wśród zgiełku i pośpiechu”. Zrozumiesz też, że: „Jeśli tracisz pieniądze – nic nie tracisz. Jeśli tracisz zdrowie – coś tracisz. Jeśli tracisz spokój – tracisz wszystko”.
Troje Pana dzieci także trenuje karate. Największe sukcesy odniósł syn Maciej.
Gdy byłem młodym człowiekiem,
to dużo zastanawiałem się nad tym, jak będzie wyglądała moja rodzina i co bym
chciał robić w życiu. Jednym z moich marzeń była możliwość trenowania z własnymi
dziećmi. To marzenie się spełniło. Dzieci od najmłodszych lat jeździły z nami
na zawody i obozy. Najstarszy z trójki Maciej w pewnym momencie doszedł do
wniosku, że chce spróbować swoich sił w karate, i konsekwentnie podążał tą drogą,
aż stał się jednym z najlepszych zawodników na świecie. Maciej jest złotym
medalistą ME seniorów z 2017, 2018 i 2019 r. i wielokrotnym medalistą
mistrzostw Europy i mistrzostw Polski. Jego największym sukcesem jest
wywalczenie miejsca w finałowej ósemce Mistrzostw Świata Open w Tokio w 2015 r.
Jest to jak do tej pory najlepszy wynik w historii polskiego karate kyokushin.
Na kolejnych mistrzostwach, rozgrywanych od 1974 r., będzie rozstawiony z
numerem 1, co znaczy, że będzie jednym z pretendentów do tytułu mistrza świata.
To jest wielki sukces. Bez precedensu w polskim karate kontaktowym.
Zastanawiał się Pan kiedyś nad tym, jak długo będzie Pan trenował? Czy – tak jak wielu mistrzów karate – do końca życia?
Ja jestem przekonany, że to będzie do końca życia. Kiedyś myślałem, że może do sześćdziesiątki lub siedemdziesiątki. Poprzez moje poszukiwania, jak właściwie trenować i doskonalić własne ciało, trafiłem także do jogi, która jest według mnie matką wszelkich dziedzin związanych z szeroko pojętą kulturą fizyczną. Również dzięki niej jestem przekonany, że można się doskonalić do późnej starości.
Czy według Pana karate to najlepsza sztuka walki, by kształtować charakter, nie tylko wśród młodych?
Moim zdaniem każdy sport doskonale nadaje się do kształtowania charakteru, bo sport z założenia kładzie nacisk na wartości. Jeszcze niedawno wyśmiewano różne sposoby doskonalenia się psychicznego, poszukiwania właściwej dla siebie drogi. A przecież nauka potwierdza, że ludzki umysł ma nieprawdopodobne i wciąż nieodkryte możliwości, co praktycy wiedzieli od dawna. Karate także polega na ciągłym samodoskonaleniu. Dlatego jest coraz bardziej popularne. Również w Polsce, która od zawsze musiała się zmagać z różnymi zagrożeniami. Polacy mają instynkt walki, który według mnie daje im niesamowitą siłę.
Na koniec chciałbym dodać, że przed nami kolejny sezon. Mam nadzieję, że będzie udany. Dla mnie osobiście jest to jeden z najważniejszych sezonów w życiu. Po blisko 40 latach treningu doczekałem chwili, że pięciu reprezentantów BKKK weźmie udział w najważniejszych zawodach karate kontaktowego – 12. MŚ! Będą nimi: Maciej Mazur, Marek Odzeniak, Mateusz Garbacz, Mateusz Kaptur, Tomasz Bodzioch oraz trenująca z nami Monika Zielińska. Trenerem krajowym jednogłośnie został wybrany Jacek Kępa. Bardzo się z tego cieszę, ponieważ Jacek od lat wspiera całym swoim sercem wszystkich polskich zawodników!
Napisz komentarz
Komentarze