Robert Górski pochodzi z Warszawy, urodził się i wychował na Bródnie, a od niedawna jest mieszkańcem Żoliborza. Technik informatyk po Technikum Mechaniki Precyzyjnej. Absolwent polonistyki. Na studiach założył Kabaret Moralnego Niepokoju, który do dziś jest jego głównym zajęciem. W międzyczasie stworzył serial „Ucho Prezesa”, a teraz wraz z przyszłą żoną Moniką Sobień pisze o nim książkę
Mateusz Durlik: Dlaczego właśnie Żoliborz?
Robert Górski : Bo Pragę już znam, a Powiśle, gdzie mieszkałem tuż przed przeprowadzką na Żoliborz, jest teraz jednym wielkim placem budowy. Hałas, kurz i romantyczny widok z okna na dźwig. Tutaj znalazłem fantastyczne mieszkanie. Żoliborz jest cichy i spokojny, to dobre miejsce do wychowywania dziecka.
Od kiedy tu mieszkasz?
Robert Górski : Od stycznia tego roku.
Zdążyłeś zeksplorować już trochę naszą dzielnicę?
Robert Górski : Tak, mam małe dziecko, a to oznacza, że dużo spacerujemy i zaglądamy do zakątków, w które samochód nie dociera. Byłem w większości miejsc i miałem czas, żeby się zatrzymać przy tablicach upamiętniających osoby, które zasłużyły się w jakiś sposób dla Żoliborza, i innych ważnych miejscach.
Czym Żoliborz ci najbardziej zaimponował, co ci się tu najbardziej podoba?
Robert Górski : Jest spokojnie, dużo zieleni, mało ludzi – można znaleźć miejsca kompletnie bezludne – i jest to wspaniałe miejsce do jeżdżenia z wózkiem. Pchając wózek, potrafiłem sobie wyobrazić, jak to jest jeździć na wózku, i widzę teraz, co niepełnosprawni muszą czuć, nie mogąc wjechać do różnych miejsc. Wielokrotnie musiałem zrezygnować z wejścia do cukierni czy sklepu, bo jest tam jakiś zafajdany próg, jeden schodek, drugi schodek. Wydawało mi się, że Żoliborz jest przyjazny osobom niepełnosprawnym, ale okazuje się, że nie do końca. Nie wiem, jak jest w innych dzielnicach, ale trochę mnie to boli, że nie wszędzie da się wejść z wózkiem. Czuje się człowiek gorszym sortem człowieka. Parę spraw bym poprawił. Jeżdżę po Polsce i widzę bardzo dużo zmian, pozytywnych, jakich Polska doświadczyła w ostatnich kilkunastu latach, choćby dzięki Unii Europejskiej.
Masz na myśli tę „unijną szmatę”?
Robert Górski : Tak, mam na myśli to, ile ta szmata wypolerowała Polski, która stała się przez to piękniejsza. Dzięki tym podróżom widzę pewne rzeczy, które na Żoliborzu mogłyby się zmienić. Na przykład al. Wojska Polskiego wygląda na bardzo zapuszczoną, można by tam stworzyć lepszą przestrzeń.
Angażujesz się czasem w jakieś akcje społecznikowskie? Wspierasz lokalnych aktywistów?
Robert Górski : Zaangażowałem się, popierając budowę Parku Centralnego przy Pałacu Kultury i Nauki, inicjatywę Jana Śpiewaka. Na tyle mnie stać, z chęcią zwracam na to uwagę. Al. Wojska Polskiego ma być, zdaje się, remontowana w tym roku. A kiedy, do ciężkiego pioruna, zostanie wyremontowana nawierzchnia na ul. Generała Zajączka, która przechodzi w ul. Krajewskiego, gdzie jest asfalt, albo ul. Felińskiego? Chciałbym zaapelować za pośrednictwem „Gazety Żoliborza” do ludzi, którzy mogą te sprawy załatwić, żeby to zrobili.
A gdyby zwrócili się do ciebie lokalni aktywiści walczący o zazielenienie jakiegoś obszaru, to mogą liczyć na twoje wsparcie?
Robert Górski : Oczywiście, że mogą. Jestem na przykład za tym, aby zazielenić skwer przed Izbą Skarbową na Zajączka. Z nieznanych powodów jest tam jakiś wygon i przyjemnie byłoby, gdyby znalazło się na nim parę krzaczków czy drzew.
Jak ci idzie bycie młodym ojcem?
Robert Górski : Nie wiem, bo nie jestem młody. Ale wspaniale, nie mam słów, żeby opisać tę radość. Tym bardziej że to córka, a jestem już ojcem syna.
Jak ma na imię twoja córka?
Robert Górski : Malina. Więc można zasadzić na Żoliborzu na przykład maliny. Albo jakiekolwiek inne krzaczki.
Czy przy wyborze dzielnicy nie było w tle jakiegoś podtekstu związanego z odgrywaną przez ciebie rolą Prezesa w „Uchu Prezesa”? Wiadomo, że osoba, którą grasz, mieszka właśnie na Żoliborzu.
Robert Górski : No właśnie zorientowałem się po rozmowach z mieszkańcami, że Żoliborz nie jest zbyt przychylny PiS-owi, i to jest chyba największy wyrzut wielbicieli KOD-u – że Prezes właśnie stąd pochodzi. A ja zupełnie o tym wcześniej nie myślałem, los tak po prostu chciał. Wprawdzie mieszkamy z Prezesem na dwóch różnych krańcach Żoliborza, ale raz nawet byłem tam na spacerze z dzieckiem, trochę niechcący, trochę chcący. Chciałem zobaczyć, jak sobie Prezes pomieszkuje.
Czy ze strony obozu władzy nie padły nigdy sugestie, aby może przestać robić ten serial?
Robert Górski : Zasugerowano mi, żeby jednocześnie robić serial o partiach opozycyjnych, dla równowagi. Miałby być pokazany w telewizji publicznej, ale uznałem, że to bez sensu. Nie było innych prób cenzury, nikt też nie stał pod moim domem, znacząco patrząc w okna. Zrobiłem sobie w wolnym kraju wolny film do wolnych mediów.
Trudno było się przygotować do tej roli?
Robert Górski : O przygotowaniach, realizacji serialu i wszelkich tajemnicach związanych z tą produkcją nie mogę teraz mówić. A to dlatego, że wszystko znajdzie się w książce o kulisach powstania „Ucha Prezesa”, którą właśnie kończę pisać. Premiera już jesienią!
Natomiast ogólnie mogę powiedzieć, że Prezes to bardzo ciekawa rola. Jest wdzięczna do grania, bo nie wymaga zbyt dużego wysiłku, a jest efektowna. Jeśli ktoś śledził „Ucho Prezesa”, to zauważył, że się zmieniała. W późniejszych odcinkach byłem bardziej siwy niż na początku, miałem więcej kłaków. Po zmianie reżysera zmieniłem ton głosu. Reżyser Tadeusz Śliwa, który również mieszka na Żoliborzu, prosił mnie, kazał, abym bardziej mamrotał, żebym mówił ciszej i wolniej – i to w zasadzie załatwi wszystko.
A skąd się wziął pomysł na cały projekt?
Robert Górski : Kiedyś robiłem skecze o posiedzeniach rządu. Dobrze mi się to grało, dobrze się z tym czułem i widziałem duże zainteresowanie. Posiedzenia były oglądane, komentowane. Jeszcze w technikum bardzo ciekawiła mnie polityka, dużo o tym czytałem, ale nigdy nie brałem udziału bezpośrednio. W 1989 roku miałem 18 lat, polityka była wtedy wszędzie, zaczęło się dziać coś nowego. „Gazetę Wyborczą” kupowało się codziennie, czytało od deski do deski, i to mi zostało. To zainteresowanie. Po zmianie władzy, po wyczerpaniu formuły „Posiedzenia rządu”, skończyliśmy prace w TVP i w chwili przerwy pomyślałem, że warto zrobić coś o obecnej partii rządzącej. Takie jest prawo, a w zasadzie obowiązek satyryka, żeby obśmiewać aktualną władzę. Prezes zajął nieco inną pozycję w tym układzie politycznym niż Donald Tusk, czyli nie był premierem, ale rządził z tylnego fotela jako prezes partii. Doszedłem do wniosku, że nie będę powielał poprzedniego schematu, tj. siedzenia przy stole, tylko że zajrzymy za kulisy Nowogrodzkiej.
Kto was zainspirował do ułożenia scenariusza serialu w taki sposób?
Robert Górski : Początkiem było to, jak Czabański [prezes rady Mediów Narodowych], chciał się pozbyć Jacka Kurskiego [prezesa TVP], a ten drugi pobiegł do Prezesa i tak wszystkich ograł. Trzeba było dobrać odpowiednie postacie, tak aby widownia wiedziała, kogo akurat gramy – nie mogli to być ludzie z głębokiego zaplecza władzy, słabo rozpoznawalni. Do tego potrzebni byli aktorzy potrafiący zagrać parodiowane przez siebie osoby, ale również do nich podobni.
Planujesz wcielić się w innego polityka? Byłeś Tuskiem, Kaczyńskim. Kto następny?
Robert Górski : „Ucho Prezesa” skończyło się pół roku temu, po czterech sezonach. Nadal jestem Prezesem, tym razem jednak na scenie Teatru 6. piętro, w sztuce pod tytułem „Ucho Prezesa, czyli scheda”. Mam pewne pomysły na nowe postacie, ale chcę odejść od polityki. Jestem tym już trochę zmęczony, ludzie chyba też. Poza tym widać, że ten układ polityczny nam się zabetonował, na dłuższą chwilę. Co miałem powiedzieć przy tej postaci, to już powiedziałem. Mechanizmy władzy zostały obnażone i rozmontowane. Wobec tego chciałem zająć się sprawami obyczajowymi, pewnie w internecie, choć niekoniecznie. Lekko trącając o politykę, ale bez wcielania się w żadnego polityka.
Opowiedz coś więcej o tym projekcie.
Robert Górski : Jest to jeszcze w powijakach. Nie da się zbyt dużo powiedzieć. Mam z grubsza pomysł, że bohaterami będziemy ja i Mariusz. Mikołaj Cieślak dokładnie, a nie Mariusz – będzie nosił inne imię. Będziemy wędrować po Warszawie w poszukiwaniu pracy i komentować rzeczywistość. To, czym żyje nasz kraj, nie tylko Warszawa. Jeden będzie trochę mądrzejszy, a drugi trochę głupszy. Mikołaj przybierze imię Gwidon. Czyli powrót do początku.
Nigdy nigdzie nie znalazłem o tym informacji: jakie ty masz właściwie poglądy polityczne?
Robert Górski : Nie jestem ekstremistą po żadnej stronie. Bliżej mi do środka, ale nie chcę do końca zdradzać, bo to chyba trochę nie przystoi satyrykowi. Rola w serialu „Ucho Prezesa” bardzo mi się podobała także dlatego, że byłem atakowany przez obie strony. Przez jedną, że ocieplam wizerunek tego „skórkojada”, a przez drugą – że śmiem szargać jego święty wizerunek. Taką więc zająłem pozycję polityczną i bardzo mi to pasuje.
Jaki był najtrudniejszy dla ciebie moment w karierze satyryka?
Robert Górski : Rozstanie z Kasią Pakosińską. Takie rzeczy się zdarzają, ale jest to przykre.
Co jej zrobiliście, że odeszła?
Robert Górski : To stare dzieje, nic jej nie zrobiliśmy. Wykorzystaliśmy jej talent, ona nasz, na tym polega współpraca, która trwała 16 lat. Kasia uznała w pewnym momencie swojej kariery, że chce pójść nieco inną drogą, i się rozstaliśmy.
Mam jeszcze pytanie od blogerki kulinarnej występującej pod pseudonimem „Karola_kocha_jeść” i recenzującej dla naszej gazety żoliborskie restauracje. Która restauracja na Żoliborzu jest twoja ulubioną?
Robert Górski : O, pytałeś wcześniej, co mi się na Żoliborzu podoba, a podoba mi się również to, że jest tutaj mnóstwo różnych knajp. Byłem w wielu i średnia na Żoliborzu jest bardzo wysoka. Często zaglądam do Pasadeny, ale tylko w tygodniu. Odwiedzam też Trattorię Rucolę, przyjazne miejsce dla ludzi z wózkami. Czasem takie rzeczy potrafią się niestety szybko kończyć, bo właściciele zaczynają oszczędzać, ale tutaj jest wysoka kultura gastronomiczna. Wspomnę o jeszcze jednej knajpie, która łączy moją dawną Pragę z moim nowym Żoliborzem: jest to La Strada. Została przegnana z Floriańskiej, gdzie się stołowałem. Teraz są nawet te same panie kelnerki, ale są też niestety dwa lub trzy schodki i trudno wejść z wózkiem.
Lubisz gotować?
Robert Górski : Lubię, ale nie umiem. I nie podoba mi się proporcja czasu gotowania do czasu jedzenia. Gdyby było odwrotnie – że gotuje się szybko, a je długo – to może bym polubił.
fot. tytułowe Honorata Karapuda
Robert Górski kabaret Moralnego Niepokoju
[/FMP]
Napisz komentarz
Komentarze