Poziom wody w Wiśle w tym roku niebezpiecznie zbliżył się
do rekordu. Według organizacji Global Footprint Network, monitorującej wpływ
człowieka na naturę, od przełomu lipca i sierpnia żyjemy na kredyt zaciągnięty wobec
naszej planety.
Z niedzieli na poniedziałek poziom wody w Wiśle osiągnął 33
centymetry. To rekord tego roku. Pomiędzy mostem Grota – Roweckiego a Gdańskim
w korycie rzeki pojawiły się maleńkie wysepki, a wśród nich wędkarze łowiący
ryby.
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego dostępu do wybranych treści. Jeśli chcesz zyskać dostęp do wszystkich artykułów, wykup prenumeratę.
„Na Wiśle w Warszawie do listopada 2017r. istniała stacja
wodowskazowa zlokalizowana w Porcie Praskim – „Warszawa-Port”, na której
najniższy stan wody zanotowano w sierpniu 2015r. Wynosił wtedy 40 cm. Obecnie
stacja wodowskazowa na tym odcinku Wisły przeniesiona jest w okolice Mostu
Śląsko-Dąbrowskiego i nosi nazwę „Warszawa-Bulwary”. Minimalny stan wody
odnotowany w Porcie Praskim (40 cm) odpowiada 26 cm w obecnej lokalizacji
stacji” – poinformował Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej. Zgodnie z
przewidywaniami ekspertów z IMGW sytuacja w ostatnich dniach nieco się
poprawiła dzięki niewielkim opadom deszczu. – Do piątku Wisła może wezbrać do
50 cm – przekazał Grzegorz Walijewski, rzecznik prasowy IMGW.
Opady jednak nie wpłyną na długofalową poprawę sytuacji
hydrologicznej w Polsce. Skutkuje to również obniżeniem poziomu wód
podziemnych, co może wpływać na indywidualne i komunalne ujęcia wody.
„Obecnie w wielu miejscach obserwujemy niżówkę
hydrologiczną, czyli sytuację gdy przepływy spadają poniżej przyjętego poziomu
granicznego. Ostatnie opady deszczu przyczyniły się do chwilowego spowolnienia
procesu pogłębiania się suszy hydrologicznej, jednakże jest to jedynie chwilowa
poprawa sytuacji” – czytamy w komunikacie IMGW. Jest to stan utraty zdolności
do odnawiania zasobów.
Przepijamy, przejadamy i zanieczyszczamy
W latach 1951 – 1981 susze w naszym kraju występowały
średnio co pięć lat. W kolejnych dekadach zdarzają się co dwa lata. Niedobór
wody wpływa znacząco na sytuacje w rolnictwie. Zagrożone są uprawy krzewów i
drzew owocowych, roślin strączkowych, tytoniu, czy kukurydzy. Upały odbijają
się również na naszym zdrowiu. EASAC, rada europejskich uczonych w swoim
raporcie wskazuje na rosnące ryzyko rozszerzania się strefy występowania zakaźnych
chorób tropikalnych, a także wzrost chorób układu krążenia. „Promowanie
zdrowszej, bardziej zrównoważonej diety przy zwiększonym spożyciu owoców,
warzyw i roślin strączkowych oraz zmniejszeniu spożycia czerwonego mięsa
zmniejszy obciążenie chorobami niezakaźnymi” – wskazują naukowcy z rady
tworzonej przez akademie nauk Unii Europejskiej.
Organizacja Global Footprint Network uważa, że od 29 lipca naliczany jest dług ekologiczny. Przez ostatnie lata rozwijaliśmy się bez troski o wodę i przyrodę. Korzystamy z zasobów odnawialnych w szybszym tempie niż natura jest w stanie nam je dać. Braki wody uzupełniały topniejące śniegi, ale w ostatnich latach śnieżna zima to wspomnienie z odległych lat. Polska zaś jest krajem mało zasobnym w wilgoć. Do tego dochodzi zjawisko „betonozy” w miastach. W jaki sposób spłacimy swoje zobowiązanie i czy w ogóle do tego dojdzie? Można zacząć w mikro skali. Jednym ze sposób jest odpowiednia retencja wody. Zamiast używać betonowych krat na podwórkach, szczelnie przykrywamy ziemie kostką brukową. Mniej drzew oznacza większą temperaturę gruntu, a więc szybsze parowanie wody.
W lipcu warszawscy radni przyjęli Miejski Plan Adaptacji do zmian klimatu. „Szczególnie uciążliwe dla mieszkańców Żoliborza mogą być fale upałów. Dzielnica leży na granicy warszawskiej wyspy ciepła. Szczególnie męczące są gorące noce z temperaturą powyżej 20° C, które nie pozwalają zregenerować się organizmowi. Obniżeniu dokuczliwości tych zjawisk pomaga gęsta zieleń osiedlowa oraz liczne skwery i parki. Żoliborz jest Dzielnicą o dużym udziale terenów nieprzepuszczalnych. W przyszłości Żoliborz, podobnie jak Mokotów, może znaleźć się w trudnej sytuacji ze względu na znaczny wzrost liczby jednostek mieszkaniowych w perspektywie roku 2030. Na obszarze tej Dzielnicy występują jedne z najsilniejszych opadów krótkotrwałych w mieście, co przyczynia się do lokalnych podtopień” – czytamy w dokumencie, który ma nadać kierunek przyszłym działaniom ratusza. Potrzebny jest plan, a tego w skali kraju póki co niema.
Warszawa chce dopłacać do retencji wody
Działania podjął Wrocław i
Gdańsk. Miasta wspomagają finansowo „Deszczowe Ogrody”. Założyć może je
każdy. Nad pomysłem poważnie myśli Kraków. Stolica również podjęła wyzwanie.
W ramach Warszawskiego Planu dla Klimatu ruszyły właśnie
konsultacje programu dotacji na instalację urządzeń małej retencji wody. – W
trosce o kondycję środowiska chcemy ograniczyć przesuszenie gruntów w mieście.
Skrzynki rozsączające, studnie chłonne, oczka wodne czy podobne szczelne
zbiorniki spowolnią bezpowrotny odpływ wody do rzeki. Za ich pomocą możemy
wykorzystać wodę deszczową i roztopową. Mała retencja będzie zapobiegać
lokalnym podtopieniom – powiedziała Justyna Glusman, dyrektorka koordynatorka
ds. zrównoważonego rozwoju i zieleni Warszawy.
Pierwotne założenia zakładają dotację dla mieszkańców,
wspólnot czy spółdzielni. Wsparcie dotyczyć ma budowy m.in. studni chłonnych
czy zbiorników retencyjnych. W przypadku osób fizycznych kwota dotacji ma
wynieść maksymalnie 4 tys. zł zaś dla pozostałych do 10 tys. zł.
– Chcemy ruszyć z dotacjami w październiku. Konsultacje
projektu uchwały potrwają do poniedziałku, 19 sierpnia. Jeżeli ich efekt będzie
pozytywny, a Rada zaakceptuje propozycję, rozpoczniemy przyjmowanie wniosków
jeszcze w tym roku – zapowiedziała Justyna Glusman.