Na Nowym Żoliborzu, dwie ulice wokół budowanego budynku mieszkalnego mają już swoje nazwy. Tradycją jest, że w tej części dzielnicy zwykle patronami są ludzie związani z kulturą. Jakich patronów zyskały dwie uliczki osiedlowe?
Po decyzji warszawskich radnych do grona żoliborskich patronów ulic dołącza Kazimierz Brandys i Zygmunt Hübner. Swoje ulice artyści będą mieli przy budowanym bloku na ulicy Przasnyskiej i Rydygiera.
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego dostępu do wybranych treści. Jeśli chcesz zyskać dostęp do wszystkich artykułów, wykup prenumeratę.
Prozaik i eseista,
który postrzegał Żoliborz „nie jako dzielnicę, lecz jako światopogląd i
obyczajowość”
„Gdyby w teatrze
nagle wybuchł pożar, może Pani być spokojna, że znalazłaby się grupa widzów,
którzy by po pierwsze: usiłowali zapobiec panice; po drugie: wezwali straż
ogniową; po trzecie: ratowali z płomieni, co i kogo się da. Potem wsiedliby w
tramwaj, żeby wrócić do domu i w najbliższą niedzielę wygłosić w dzielnicy
pogadankę o niebezpieczeństwie pożarów oraz metodach gaszenia. Być może,
pogadanka zawierałaby cytaty z Przedwiośnia i garść wspomnień z obozów
harcerskich. Otóż z pełną odpowiedzialnością mogę Pani zaręczyć, że wszyscy ci
panowie są mieszkańcami Żoliborza, przynajmniej w moim pojęciu”- pisał
Kazimierz Brandys w “Listach do pani Z.” w 1958 roku.
Kazimierz Brandys urodził się 27 października 1916 roku w
Łodzi, zmarł 11 marca 2000 w Paryżu. Jest autorem wielu dzieł literackich. Jego
twórczość z okresu lat 40 i 50 budziła w środowisku literackim niemałe kontrowersje.
„’Troja, miasto otwarte’ Brandysa – ohydny smród zgnilizny umysłowej i
moralnej, do której bolszewicy w pięć lat zdołali doprowadzić pozostałe w
Polsce drugie i trzecie szeregi pisarzy. Literatura ‘kapo’ z obozu z obozu
koncentracyjnego, płatnego szpicla, nie ma na to określeń. W ‘Mieście
niepokonanym’ już czuło się tę duszyczkę, ale dopiero tutaj wygląda ona całym
swym plugastwem. Nie ma to żadnej wartości, dziesiątorzędny romans kryminalny,
wszystko tam jest skłamane. Polska przedwojenna, Paryż, nowa Ambasada.
Straszny, odrażający dokument” – pisał Jan Lechoń w drugim tomie „Dzienników”.
Do krytyki dołączył również Marek Hłasko. „W końcu roku
pięćdziesiątego piątego wielki syn Warszawy, Kazimierz Brandys, napisał
opowiadanie pod tytułem ‘Nim będzie zapomniany’. Chodziło tu o Czesława
Miłosza, który zdradził Polskę i pozostał na Zachodzie. Kazimierz Brandys nie
zawiódł swoich czytelników: również i to opowiadanie było kretyńskie, tak jak i
wszystkie jego pozostałe dzieła” – pisał Hłasko, który nieco wcześniej w liście
do matki zachwalał poetę pisząc: „zaprzyjaźniłem się bardzo z Kazimierzem
Brandysem, mam nawet od niego książkę ‘Obywatele’ z miłą dedykacją. Bardzo
dobra książka, na pewno będzie Ci się podobać!”
Po definitywnym zerwaniu z komunizmem Kazimierz Brandys zaczyna
pisać odważniej. Skutkuje to pojawieniem się jego nazwiska na liście autorów będących
pod szczególnym nadzorem peerelowskiej cenzury. „Wszystkie własne publikacje
autorów z poniższej listy zgłaszane przez prasę i wydawnictwa książkowe oraz
wszystkie przypadki wymieniania ich nazwisk należy sygnalizować kierownictwu
Urzędu, w porozumieniu z którym może jedynie nastąpić zwolnienie tych
materiałów” – czytamy wytyczne zamieszczone na liście przy nazwisku prozaisty.
Reżyser, aktor,
pedagog i dyrektor teatrów
“Był szlachetny, zimny, skandynawski. Nawet jeśli to
był literacki wybór na niższym poziomie, to uszlachetniony, bardzo często
tłumaczony na nowo” – wspominała artystę Krystyna Janda na antenie
radiowej Dwójki.
Zygmunt Hübner był reżyserem, aktorem teatralnym i filmowym,
pedagogiem i dyrektorem teatrów. Dziś uchodzi za jedną z najważniejszych
postaci w powojennym polskim teatrze. Przede wszystkim Hübner uchodził za
wybitnego dyrektora i reżysera. Odkrywał talenty i potrafił przyciągnąć do
siebie najlepszych aktorów. Podczas kierowania Teatrem Wybrzeże swój reżyserski
debiut na scenie miał Andrzej Wajda.
Hübner dał się zapamiętać nie tylko ze swoich osiągnięć jako
twórcy inscenizacyjnego, ale także stylu kształtowania profilu scen. Dominowała
intelektualna dyscyplina i niezależność. Bez względu na to, czy rzecz dotyczyła
dramatu klasycznego, czy sztuk współczesnych hasłem Hübnera był, jak to
określił w czasie swojej dyrekcji w Teatrze Powszechnym, „teatr nieobojętny”. Jego
misją było przedstawienie walki współczesnego wówczas człowieka z samym sobą i
otaczającym go światem.
„Jestem zwolennikiem teatru, który się wtrąca. (…) Teatru,
który się wtrąca do polityki, do życia społecznego i do najbardziej intymnych
spraw ludzkich. Teatru, który w tych sprawach ma własne zdanie, otwarcie je
wypowiada i stara się go bronić – ze sceny, ma się rozumieć.” – pisał artysta w
książce „Zamiast życiorysu”.
Dzięki jego pracy Teatr Powszechny w Warszawie stał się
jedną z najważniejszych scen w kraju. Zygmunt Hübner pracował w nim aż do
śmierci. Wyreżyserował tam wiele ważnych i cenionych spektakli, m.in. Lot nad
kukułczym gniazdem Dale’a Wassermana na podstawie powieści Kena Keseya (1977),
Zemstę Aleksandra Fredry (1978), Spiskowców na podstawie powieści W oczach
Zachodu Josepha Conrada (1980).
Za mało patronek?
Na facebook’owej stronie Plac Wilsona zwrócono jednocześnie uwagę, że w ciągu ostatnich 10 lat Żoliborz zyskał 12 patronów i tylko 3 patronki ulic i skwerów.