W dobie walki ze smogiem stołeczni strażnicy miejscy za pomocą dronów mogą wykryć, kto pali śmieciami. Sprzęt jest odporny na ekstremalne warunki. Pierwsze powietrzne patrole już za nami.
Kamery przekazują obraz zarówno do operatora bezzałogowca, jak też w dowolne miejsce – za pośrednictwem sieci
Straż Miejska m.st. Warszawy ma już na wyposażeniu bezzałogowe latające laboratoria. Drony wyposażone są w dwie kamery. Jedna z rejestruje obraz w rozdzielczości Full HD, druga zaś działa na podczerwień, dzięki której stołeczni strażnicy są nawet wstanie zlokalizować miejsca wylewania nieczystości ciekłych do wód.
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego dostępu do wybranych treści. Jeśli chcesz zyskać dostęp do wszystkich artykułów, wykup prenumeratę.
Sprawca nielegalnego spalania nie uniknie odpowiedzialności
Przemieszczając się, dron mierzy stężenie pyłów zawieszonych PM10 i PM2,5. Po namierzeniu miejsca emisji podejrzanego dymu pojazd zawisa w chmurze i za pomocą specjalnej rurki zasysającej pobiera próbki do badania. Zainstalowane czujniki błyskawicznie określają zawartość formaldehydu i cyjanowodoru. Ich obecność świadczy o tym, że w danym miejscu dochodzi do spalania odpadów. Wszystkie te czynności pozwalają na dokładne zlokalizowanie miejsca, w którym truciciel „produkuje smog”, zarówno w dzień, jak po zmroku, i niezależnie od temperatury. Jeśli wynik jest pozytywny, sprawca nielegalnego spalania nie uniknie odpowiedzialności.
Jak zapewniają przedstawicie straży miejskiej, operatorzy dronów zostali przeszkoleni i posiadają wymagane uprawnienia.
Według szacunków miejskiego biura infrastruktury w Warszawie działa około 20 tys. kopciuchów.