Chciałem zrobić coś, co zwróciłoby uwagę na niezwykłość tego drzewa – mówi Jan Sajdak o starej wierzbie. Wcześniej drzewo miało zostać ścięte – teraz dzięki młodemu artyście stała się wierzbową świątynią.
Niezwykłość wierzby przez cały czas tliła się w głowie rzeźbiarza. Wiedział, że swój pomysł chce zrealizować w tym drzewie
- Kiedy ostatnio tu byłem słyszałem dzieciaki przechodzące obok i jeden drugiego zapytał czy widział wierzbową świątynię. Pomyślałem wtedy, że ze swoim projektem trafiłem jak trzeba – opowiada artysta Jan Sajdak i wyjaśnia: - Jeśli dzieciaki same sobie ją tak nazwały to znaczy, że udało się wzbudzić szacunek i uwydatnić niezwykłość tego drzewa. Pozornie martwy, pełny dziur i pusty w środku pień dzięki mieszkańcom został ocalony przed ścięciem. - Wydaje mi się, że dawanie takich sygnałów wzywających do większej wrażliwości na naturę jest potrzebne w świetle naszych mikro światów i tego, co się dzieje na całym świecie – zaznacza artysta. W korpusie wierzby na Cytadeli nadal płynie życie. Każdego roku wypuszcza nowe liście. - W Polsce wierzby dziuplaste są często wypalane. Mój przyjaciel z Gór Świętokrzyskich nie raz śpiewa o dzieciach, które lubią to robić. Mam nadzieję, że ta już będzie miała spokój, bo swoje już przeżyła – mówi Sajdak.
- Zawsze po lekcjach pół dnia biegaliśmy po parku. Wychowałem się na Żoliborzu. Mieliśmy tajne przejścia i właściwie wszystkie drzewa mam tu schodzone. Znam tą wierzbę od wielu lat i od zawsze była niezwykłym punktem. Często wchodziłem do niej i wyobrażałem sobie różne rzeczy – wspomina artysta. Wiedział, że swój pomysł chce zrealizować w tym drzewie tak by zwrócić uwagę na jego niezwykłość, a w dalszym planie na niezwykłość przyrody w ogóle. - Bardzo wielu rzeczom, które zasługiwałby na poświęcenie całego życia nawet nie poświęcamy sekundy myśli. Wydaje mi się, że tej wierzbie należy się takie uświetnienie – zaznacza Jan. Impulsem do wykonania instalacji był fakt, że zna to drzewo od dziecka, a jego niezwykłość cały czas tliła się w głowie młodego rzeźbiarza. Drzewo zyskało mnóstwo kolorów dzięki witrażom w pniu. Zainstalował je artysta Jan Sajdak.
Najbardziej ciągnie mnie do koron drzew, ale jak wieszam gniazda dla ludzi muszę pamiętać o bezpieczeństwie
Wcześniej przez krótki czas studiował etnografię, później oddał się sztuce. Zdobył dyplom na ASP z rzeźby. - Artysta to słowo na tyle pojemne, że dobrze się z nim czuję, bo robię sporo rzeczy z różnych dziedzin – mówi twórca. Jan w swojej działalności artystycznej wykorzystuje wiele materiałów. W wolnej chwili jeździł w Góry Świętokrzyskie, gdzie uczył się wyplatania z wikliny. Swoje umiejętności zdobywał pod okiem Krzysztofa Wrony znanego z działań artystycznych związanych z naturą i lasem.
- Na wiklinę trafiłem zupełnie przez przypadek. Przez dziesięć lat zdobywałem warsztat, żeby zrobić swój projekt – zdradza artysta. Chodzi o gniazda przeznaczone dla ludzi. Inspiracją dla rzeźbiarza są ptasie gniazda w koronach drzew. - Od dziecka wspinam się na drzewa – wspomina Jan i dodaje: - Najbardziej ciągnie mnie do koron drzew, ale jak wieszam gniazda dla ludzi muszę pamiętać o bezpieczeństwie, więc umieszczam je na niewielkiej wysokości – wyjaśnia Sajdak. Jego wymarzone gniazdo zawieszone jest w koronach drzew wysoko nad ziemią. Póki co jest to tylko koncepcja. Według projektu takie gniazdo jest zadaszone i można w nim siedzieć niezależnie od deszczu. - Właściwie całą cieplejszą porę roku można by w nich mieszkać – opowiada. Dzięki stypendium na wyjazd do Brazylii Jan będzie wyplatał gniazda w dżungli. - Marzyłem o tym od dawna. Nie ma tam zimy, więc można z nich korzystać cały rok – zaznacza podekscytowany i stwierdza: - Od dziecka bardzo jest dla mnie ważne, żeby przebywać blisko przyrody.
- Zacząłem jeździć po wysypiskach i punktach recyklingu, żeby znaleźć jakiś materiał, który się nada się do wykonania witrażu – wspomina. Jan finalnie wykorzystał ścinki pleksiglasu i pomalował je farbkami do witraży. - Okazał się stosunkowo uniwersalnym materiałem, a do tego łatwym w obróbce. Mogę się bawić kolorem tak jak bym chciał – dodaje artysta. Na początku miał jedynie wizję, która uwypukliłaby aurę wierzby z wykorzystaniem materiałów recyklingowych. Dostał Stypendium Artystyczne m.st. Warszawy i zaczął realizować swoją koncepcję. - Na początku moja wizja była niejasna, dlatego decyzja o przyznaniu stypendium pozytywnie mnie zaskoczyła. Nie wiedziałem, czy ktoś da mi wsparcie na taki abstrakcyjny pomysł. Kiedy okazało się, że mogę już to robić musiałem skonkretyzować swoją wizję – wyjaśnia twórca. Szkło nie było brane pod uwagę ze względu na bezpieczeństwo, bo wierzba jest miejscem spotkań wielu dzieci. Jan nigdy wcześniej nie robił witraży, więc wybór tworzywa, z którego zostały ostatecznie wykonane nie był taki oczywisty. Potrzebny był czas na poszukiwania i eksperymenty. - Zacząłem jeździć po wysypiskach i punktach recyklingu, żeby znaleźć jakiś materiał, który się nada – opowiada twórca. W międzyczasie Jan pracował nad samą obróbką materiału. - Musiałem dojść do tego, czym kleić plastik, jak go ciąć, czy go barwić i ostatecznie jak zamontować całość – mówi.
Land art, czyli sztuka wykraczająca po za próg galerii
- W Polsce sztuka ziemi jest nurtem niszowym, choć zdobywającym coraz większą popularność. Świadczy o tym odbywający się w Lublinie od kilku lat Landart Festiwal. Jest to niesamowita impreza kręcąca się wokół tego nurtu, która z roku na rok jest coraz głośniejsza – stwierdza Jan.
- Myślę, że połączenie sztuki z naturą jest całkowicie pierwotne i towarzyszy w mniej lub bardziej widoczny sposób naszej cywilizacji od początku – wyjaśnia Jan, który swoje działania twórcze ściśle wiąże z naturą. Jego instalacje zaliczane są do nurtu, który został zapoczątkowany w latach ’70 w Ameryce. - Land art albo po prostu sztuka ziemi to nurt, który można tłumaczyć na kilka sposobów – wyjaśnia Sajdak – Porusza on tematy związane z przyrodą, jej ochroną i mistyką z wykorzystaniem naturalnych materiałów. Kontekstem w jakim umieszcza się dane dzieło jest krajobraz, równina, zbocze czy góra. Najważniejszym czynnikiem według mnie jest eksponowanie i funkcjonowanie sztuki w krajobrazie naturalnym. W ten sposób krajobraz czy góra, w którym jest umieszczona staje się jej niezbywalnym elementem.
Katastrofa! To koniec naszych eksperymentów!
Witraże, które zdobią wierzbę są wypukłe i dopasowane do pnia. Żeby je zrobić, Jan musiał wykonać rusztowanie z listewek i odlew z pianki poliuretanowej wykorzystywanej w budownictwie. - Wyglądało to ohydnie, jak totalny wandalizm – przyznaje Sajdak - Ludzie podchodzili i z podejrzliwością pytali, co ja robię i czy mam pozwolenie. Na początku strasznie mnie to irytowało, ale później pomyślałem, że jest to jedno z cenniejszych doświadczeń przy tym projekcie. Zobaczyłem, że dla wielu ludzi to drzewo i okoliczna przyroda nie jest obojętna. Widząc coś, co na pierwszy rzut oka wyglądało jak wandalizm reagowali. Etap zdejmowania negatywów był dla Jana jednym z najbardziej wymagających zadań. Pianka, którą wykorzystał łatwo przywiera do powierzchni, więc musiał zabezpieczyć drzewo przed uszkodzeniem. Dodatkowo pojawiły się wątpliwości czy zamykać wejście do wierzby.
- Kiedy wysprejowałem pianką wejście podbiegło dwóch chłopców. Usłyszałem wtedy jak jeden z nich krzyczy: „O nie! Katastrofa, zamykane jest wejście do naszej tajnej bazy. To koniec naszych eksperymentów”. Ja tylko przysłuchiwałem się i na odchodne dodali: ”Spokojnie. Nie martw się. Ten pan pójdzie to rozwalimy to, co robi i wejdziemy do środka” – opowiada artysta. - Wiedziałem, że nie mogę zamknąć tego wejścia, bo to nie jest moja własność. To jest drzewo, którego używają i wchodzą do środka pokolenia dzieci. Oglądają wypalone ściany, pająki i jak bym je zamknął, byłoby to niesłuszne - mówi mi twórca.
Tworzenie w myśl sztuki ziemi nie jest gotowym dziełem, które można postawić gdziekolwiek
Wierzba na żoliborskiej Cytadeli jest jednym z dzieł zaliczanym do Land artu. Na czym polega jej niezwykłość? Zainstalowane witraże rozświetlają na różne kolory jej wnętrze, a całość nierozerwalnie współgra z zastanym krajobrazem. - Ściana, na której wisi obraz nie gra roli. Można go powiesić w każdej galerii na świecie – wyjaśnia artysta. – Tworzenie w myśl sztuki ziemi nie jest gotowym dziełem, które można postawić gdziekolwiek. Na początku natura sama w sobie była sakralna. Były święte gaje, posągi na wzgórzach czy wielkie stare drzewo, które było obiektem kultu. Uczynienie z nich sakralnej sztuki czy świętego miejsca było faktem duchowym i estetycznym. To, co dla mnie jest istotą Land artu jest dużo starsze niż samo ukonstytuowanie go i jego nazwa.
Napisz komentarz
Komentarze