Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 28 marca 2024 14:26
Reklama

W oczekiwaniu na plan miejscowy i szkołę na Żoliborzu Południowym

Wywiad z Piotrem Wertensteinem-Żuławskim, szefem klubu radnych Platformy Obywatelskiej w Radzie Dzielnicy Żoliborz, przewodniczącym Rady Dzielnicy w dwóch poprzednich kadencjach oraz obecnie przewodniczącym komisji ochrony środowiska, członkiem komisji budżetu, komisji edukacji i komisji sportu. Mateusz Durlik: Panie Piotrze, zacznijmy od przybliżenia Pana sylwetki. Kim Pan jest i skąd się Pan wziął na Żoliborzu? Z zawodu jestem adwokatem, mam 42 lata i na Żoliborzu mieszkam od dziecka. Moi rodzice się tutaj przenieśli zza Wisły, choć jak się później dowiedziałem, mój dziadek jeszcze przed wojną mieszkał przez chwilę w okolicach Pl. Inwalidów. Chodziłem do przedszkola przy ul. Sierpeckiej oraz do szkoły podstawowej przy ul. Filareckiej. Piotr Wertenstein-Żuławski: Muszę zapytać o pewną sprawę, która od dawna mnie ciekawi. Dwuczłonowość Pana nazwiska. Skąd się wzięła? Po tacie. To nazwiska mojej babci i dziadka od strony taty Proszę powiedzieć, o co chodzi ze szkołą podstawową nr 65 przy ul. Mścisławskiej. Dzieci nie mogą się w niej pomieścić. Jak temu zaradzić? To temat-rzeka. Szkoła przy ul. Mścisławskiej jest największą w tej chwili szkołą na Żoliborzu. Mimo że znajduje się na Starym Żoliborzu, to jest atrakcyjna dla dzieci z całej dzielnicy, także dla dzieci z Żoliborza Południowego. O tym, że szkołę czekają problemy, było wiadomo od chwili wdrożenia reformy Pani Zalewskiej. Choć niemal wszystkie żoliborskie szkoły są zatłoczone, to ta placówka przy dzisiejszych standardach nauczania najbardziej pęka w szwach. Wiedząc o tym, że będą problemy z pomieszczeniem wszystkich uczniów, udało się – i mam w tym spory udział – pozyskać środki na rozbudowę w pierwszej kolejności stołówki i kuchni. Dotychczas 800 dzieci jadło w pomieszczeniu 5x5 metrów. W drugim etapie uzyskaliśmy miejskie pieniądze na rozbudowę obiektu na dodatkowej działce przy ul. Potockiej, przejętej od MPWiK. Procedury jednak trwały zbyt długo i już dzisiaj wiemy, że szkoły nie uda się rozbudować do początku roku szkolnego 2018/19. Jedynym rozwiązaniem w tej chwili, którego zarząd dzielnicy musi przypilnować, jest postawienie na terenie szkoły modułów, w których będą tymczasowo odbywały się zajęcia, a przez kolejny rok szkolny zrealizowanie budowy nowego budynku, by był gotowy do 1 września 2019 r. Kto w takim razie stoi za takimi opóźnieniami? Nie chciałbym wskazywać winnych, bo pewnie znalazłoby się ich sporo, jednak muszę podkreślić, że działka pod rozbudowę jest w posiadaniu dzielnicy od listopada, a pierwszy przetarg (na projektowanie) ogłaszamy dopiero teraz, pod koniec marca. Nasz Urząd Dzielnicy niestety często ogłasza przetargi na wiosnę, zamiast robić to w zimie i od marca ruszać z pracami. Podobne problemy były na przykład z projektami z budżetu partycypacyjnego.   Prawda, projekty z budżetu partycypacyjnego nie są realizowane od lat, ponieważ przetargi ogłaszane są zbyt późno. Spotkaliśmy się nawet z próbą przerzucenia odpowiedzialności za brak realizacji projektów z budżetu partycypacyjnego na mieszkańców, co było dla nas bardzo dziwne i nieprzyjemne. Jest to dla mnie niezrozumiałe, bo budżety dzielnicy na kolejne lata są uchwalane w listopadzie/grudniu roku poprzedzającego. Wystarczy wtedy ogłosić przetarg w styczniu, wykonawca zostanie wyłoniony w lutym, a realizację można zaczynać wczesną wiosną. Jeśli się ten okres prześpi, to w kwietniu/maju wykonawcy, zwłaszcza dobrzy, mają już portfel zamówień i nie przystępują do przetargów, które często są unieważniane z braku chętnych. Dzieje się to niestety dość często.   A teraz temat, który nie do końca zależy od Pana, ale jest zależny od „miasta”, którym zarządza partia, do której Pan należy. Budowa szkoły przy ul. Anny German. Wiemy o tym, że na Żoliborzu mieszka mnóstwo dzieci, które za chwilę nie będą miały gdzie pójść do szkoły i odbije się to również na innych szkołach z Żoliborza. Wiemy, że prace się nie zaczynają, bo nie ma na to środków, a miasto nie chce ich przyznać. Dlaczego? To nie Ratusz i władze Warszawy odpowiadają za przygotowanie projektu szkoły, tylko dzielnica. Teraz trwa jedynie dyskusja o tym, jak to przedsięwzięcie sfinansować. Obecnie mamy taką sytuację, że ktoś przygotował projekt i stara się o jego sfinansowanie, więc zgłasza się do instytucji finansującej, a wiadomo, że taka instytucja nigdy nie patrzy na każdy projekt bezkrytycznie i sprawdza, czy projekt się broni pod względem kosztorysowym, architektonicznym, itp. Trzeba to wszystko sprawdzić. Zmierzam do tego, że Ratusz nie jest w stanie dać wszystkim dzielnicom dokładnie tego, czego one zażądają, ponieważ tych dzielnic jest 18, a budżet jest ograniczony. Musi się odbyć dyskusja i kompromis musi zostać osiągnięty. No ale to nie jest niedorzeczne. Jeśli dzielnice potrzebują pieniędzy na edukację i rozbudowę szkół, bo dzieci się w nich nie mieszczą, to przy 15-miliardowym rocznym budżecie miasta takie środki powinny się znaleźć. Podobnych rejonów w Warszawie, gdzie potrzebne są nowe szkoły, jest więcej: Ursus, Wilanów, Białołęka. Sporo czasu zabrało tłumaczenie, że Żoliborz również pilnie potrzebuje nowej szkoły. Nie jest jednak tak, że miasto jest przeciwne naszej nowej szkole i osobiście uważam, że na kolejnej sesji budżetowej projekt zostanie przez radnych miejskich zaakceptowany z tym, że w tej chwili ważne jest dobre uzasadnienie, dlaczego na Żoliborzu trzeba zrobić szkołę o standardach przewyższających standardy w innych dzielnicach. Jeżeli zostanie przedstawione dobre uzasadnienie, nie spodziewam się problemów ze sfinansowaniem tej inwestycji. Kiedy zatem można się spodziewać realizacji? O to trzeba zapytać zarząd dzielnicy. Jeśli przetarg zrobią tak jak robili m.in. z przetargami z budżetu partycypacyjnego na Żoliborzu Południowym, to musimy się uzbroić w cierpliwość (uśmiech). Zupełnie serio, to zakładany jest wrzesień 2020, myślę jednak, że realnie będzie można to potwierdzić po wyborze wykonawcy, to on przedstawi harmonogram prac. Co z MPZP? Kolejny temat, który nie zależy od Pana, ale wiemy, że stara się Pan u kolegów partyjnych zasiadających w radzie miasta, aby plan uchwalić możliwie szybko. W związku z tym, Pana wiedza na ten temat jest pewnie znacznie większa niż nasza. Proszę przybliżyć jak to realnie może wyglądać. Dlaczego, po bardzo płynnym przejściu przez wszystkie wydziały merytoryczne w dzielnicy i mieście, jest spowalniany przez radnych? Trzeba zapytać radnych miejskich, ja bym głosował za szybkim uchwaleniem i tak też zrobiłem podczas opiniowania go podczas sesji rady dzielnicy. Trudno mi się do tego odnieść. Radny dzielnicowy być może ma nieco inny punkt widzenia na tę sprawę. Od czasu sejmików szlacheckich nie mamy instrukcji, więc nie mamy partyjnej dyscypliny i każdy radny ma prawo głosować zgodnie ze swoim sumieniem. Co było zresztą widać podczas głosowania w Sejmie nad projektem ustawy liberalizującej prawo aborcyjne. No właśnie. Nasz klub parlamentarny się przez to trochę uszczuplił. Wracając do tematu, ja nie chcę bronić radnych z komisji ładu w mieście, bo nie bardzo jest czego bronić. Wydaje mi się, że trzeba dać radnym miejskim prawo do namysłu. Z tego co mi się udało ustalić, to mają oni problem z dwiema rzeczami. Pierwsza to działka, która została sprzedana w 2014 roku pod zabudowę mieszkalną, a teraz w projekcie planu jest tam zieleń. Radni pytają jak to jest możliwe, że ktoś sprzedał działkę w momencie, kiedy prace nad planem trwały. Ten ktoś zdaje się stracił już pracę w urzędzie, a miasto stara się, jak mniemam, naprawiać błędy, które popełnił. Zanim radny zagłosuje, chce wiedzieć dlaczego tak się stało. Druga rzecz to rozbieżności co do wyceny roszczeń odszkodowawczych. Plan się z tym wiąże i radni chcą wiedzieć ile to może kosztować. To są wątpliwości, o których usłyszałem i co do zasady się z nimi zgadzam. Nie widzę jednak żadnego zagrożenia dla planu, nie ma absolutnie żadnego powodu, dla którego plan nie miałby zostać uchwalony na kolejnej, kwietniowej sesji rady miasta. Czyli kwiecień? Wszystko wskazuje na to, że tak. Widać, że dba Pan o interes Żoliborza. Chciałbym zapytać, czy planuje Pan dalej działać dla mieszkańców i kandydować w kolejnych wyborach samorządowych do rady dzielnicy? To będzie zależało od decyzji komitetu wyborczego PO-Nowoczesna. A Pan by chciał? Jest Pan radnym od 20 lat. Ja bym chciał, bo wciąż jest sporo do zrobienia. Trzeba dopilnować rozbudowy szkoły nr 65 przy Mścisławskiej. Kolejnym tematem jest rozwój terenu OSiRu przy ul. Potockiej, który potrzebuje kolejnych obiektów sportowych. Głos radnych dopominających się strategii dla tego terenu jest lekceważony przez obecne władze dzielnicy. Dziękuję za rozmowę i będę trzymał kciuki podczas wyborów.

wywiad

wywiad


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
PRZECZYTAJ