Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 8 maja 2024 13:37
Reklama

Wakacyjne kamyki

Wakacje to czas beztroski, ale i troski. Dla dzieci – laba od nauki, czas na zabawę i lody. Dla dorosłych – zmartwienie: jak zorganizować dziecku opiekę i atrakcje na czas odpoczynku od szkoły? Gdzie wysłać, choćby na kilka dni? Czy i gdzie wyjechać razem? Czy nasze dziecko już dorosło do kolonii lub obozu? A jeśli obóz, to wędrowny czy językowy? Wczasy nad morzem, wypad po zamkach, a może „szkoła przetrwania”? Czyli: jak zaplanować wakacje, by dziecko się nie nudziło i było bezpieczne? Tak wiele możliwości, tak wiele reklam, tak wiele pokus...   Na wakacyjnych ścieżkach często pojawiają się kamyki – czy to wielkości ziarnka piasku, czy też głazu. Czy wszystkie powinniśmy usuwać? Czy faktycznie „wypasiony” ośrodek zapewni szczęśliwe chwile i wymarzone wakacje? Ścieżka na górskim szlaku. Rodzinka raźno wspina się pod górę, słychać śmiechy, podpowiedzi: „Michu, złap ten korzeń powyżej”, „Zoś, nie strasz traszki”… Są spięci liną, każdy ma kask, mały plecaczek i odpowiednie buty. Dorośli asekurują, dzieci przyglądają się, gdy jedno z rodziców pokonuje kolejny fragment ścianki. Po chwili zatrzymują się na szerokiej półce w większości porośniętej murawą. Tata rozkłada swoją bluzę, mama wyjmuje mapę, dzieciaki sięgają do plecaczków po picie i batony. Wspólnie śledzą na mapie ile już przeszli, ustalają, jak dalej wędrować. Basen przy hotelu. Drewniane leżaki, porozkładane ręczniki, osobiste drobiazgi, zabawki. Z głośników płynie muzyka. Kelner podaje napoje. Trener uczy dwójkę dzieci pływania na małych materacach. Obóz harcerski w środku lasu nad jeziorem. Jedna grupka kopie dół, druga rozstawia namioty, kolejna łączy sznurkami gałęzie, tworząc regał, inna obiera ziemniaki na obiad. Domek na działce. Mama sadzi kwiaty, tata z dziećmi budują domek na drzewie. Na działce obok dziadkowie z wnukami budują szałas, gdzieś słychać kosiarkę, dalej grupka dzieci gra w   dwa ognie przeciw grupce rodziców... Dla prawidłowego rozwoju dziecka potrzebne są doświadczenia, uczenie się przez przykład. Dzieci są genialnymi obserwatorami i barometrami uczuć. Jeśli robimy coś na siłę, wbrew sobie, to nie uwierzą nam. Ale zainteresują się tym, co zostanie odpowiednio przedstawione. W czasie wakacji można więcej czasu przeznaczyć na bycie razem, na wspólne działania, na wspólny śmiech i zabawy. To czasami ważniejsze niż kolejny opanowany język czy kolejny zwiedzony kraj. O atrakcyjności wakacji niekoniecznie musi świadczyć kwota na nie wydana. Zastanówmy się, co jest naszym najlepszym, najmilszym wspomnieniem z dzieciństwa? Czego nauczyliśmy się latem u dziadków na wsi czy na obozie harcerskim? Zabawy bez zabawek, wymyślanie historyjek, budowanie zamków z piasku czy szałasów, znajdowanie różnych zastosowań przedmiotów, poznawanie nowych zawodów i obrzędów są równie ważne jak zwiedzanie muzeów i oglądanie programów edukacyjnych. Wykorzystajmy okazje – pokażmy jak dawniej mielono ziarna, jak tkano sukno, jak flisacy ładują tratwy, jak działa elektrownia, upieczmy wspólnie ciasteczka według tajnego przepisu babci… Zabawa w błocie, poparzenie pokrzywami, łażenie po drzewach i zaroślach, picie wody z górskich strumieni, turlanie po trawie czy jej sianie, wiszenie na trzepaku, budowanie szałasów, palenie ognisk... Dla wielu współczesnych dzieciaków pojęcia nieznane, dla ich rodziców - powód do przerażenia i trwogi. Czy faktycznie tak musi być? Pamiętam stare powiedzenie: „Dzieci są albo czyste albo szczęśliwe”. Z lekkim zaskoczeniem, ale i radością, zobaczyłam obrazek na osiedlu: po deszczu w zagłębieniach asfaltu pozostały spore kałuże. Mama włożyła dwulatkowi kalosze i powiedziała: „Idź pochlap sobie w kałuży”. Po kilku minutach malec zdjął kaloszki i z zachwytem skakał na bosaka. A jakiś czas temu pewien tata wstawił na fb swoje zdjęcie z córką, z którą bawili się w ćwiczenia na trzepaku. Coraz częściej można też spotkać rodziców ćwiczących ze swoimi dziećmi na siłowniach plenerowych, jeżdżących rodzinnie na rowerach. Z pewnością jest to cenny czas budowania relacji rodzinnych i pokazywanie dzieciom ciekawych form aktywnego spędzania czasu. Jak często wołasz: „Uważaj, bo… (upadniesz, przewrócisz się, spadniesz, skaleczysz się, rozlejesz…)”? Nawet najbardziej czujny rodzic nie jest w stanie uchronić dziecka przed wszystkimi niebezpieczeństwami, które na nie czyhają. Dziecko odbiera to jako informację: świat jest niebezpieczny i trudny, a ono samo nie jest w stanie poradzić sobie z wyzwaniami. A przecież dzieci najlepiej uczą się przez swobodne doświadczanie, testowanie, próbowanie. Odbierając im to, pozbawiamy je szans na poznanie swoich możliwości, zdolności, ograniczeń i nauczenia się radzenia sobie w codziennych sytuacjach. Wyobraźmy sobie, że prowadzimy samochód, pada gęsty śnieg/deszcz, jest duży ruch. Zaczynamy wyprzedzać, gdy pasażer krzyczy: “Uważaj!”. Co się wtedy dzieje? Dekoncentrujemy się! Okrzyk powoduje, że zamiast skupić się na manewrze, skupiamy się na okrzyku i rozumieniu na co właściwie mamy uważać. Z czysto praktycznego punktu widzenia – taki okrzyk może być przyczyną stłuczki czy nawet wypadku. U małych dzieci taka nadopiekuńczość może odebrać im wiarę w siebie i swoje możliwości. Mogą obawiać się podejmowania nowych wyzwań, eksperymentowania, nawet uczenia się („po co mam próbować, przecież i tak mi się nie uda”). Popatrzmy na ptaki. Aby nauczyć młode latać, pokazują jak machać skrzydłami, a po pewnym czasie wypychają je z gniazda, pozwalając w pełni rozwinąć skrzydła. Pierwsze loty bywają nieporadne, ale w miarę ćwiczeń mali lotnicy dochodzą do perfekcji. Podobnie z naszymi pociechami – muszą mieć możliwość doświadczania prób i porażek, by móc nauczyć się podnosić. Lepiej powiedzieć „wstań i otrzep ręce” niż biadolić nad każdym upadkiem uczącego się chodzić malucha. Nakłaniajmy do podejmowania prób, chwalmy postępy. Dajmy dzieciom doświadczyć jak mogą żyć, by mogły zdecydować jak chcą żyć, gdy będą dorosłe. Wizyta w straży pożarnej, u babci na wsi czy w warsztacie samochodowym może rozbudzić zainteresowania i w przyszłości stać się drogą życia. Rozważmy przesłanie hasła: „Nie zabieraj dziecku kamieni spod nóg, bo gdy dorośnie, potknie się o ziarenko piasku” (autor nieznany).

Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
PRZECZYTAJ